Saturday, June 17, 2017

śniadanie

Lampa
nad śniadaniem
gwałt
samotnie mi w świetle
mleko rozlewam
na spóźnione spodnie
biec
nie ma potrzeby
i chyba już sensu
dopijam kawę
małymi łyczkami
zazdroszczę wierszy
innym poetom.

Thursday, June 15, 2017

Po śniadaniu wiał wiatr. 
Chłodny jak czereśnie, 
świeży jak śnieg w listopadzie. 
W puszce po kawie 
rozwijał się dzień 
jakich nie będzie już nigdy. 
Głód spał, nieuważnie. 
Kamienie grały w dwa ognie. 
Ktoś potknął się o kogoś 
w lampie spłonęła ćma. 
Na moim podwórku. 
Na mojej huśtawce. 
Sąsiad telefonuje. 
Z muchami. 

Kurz nach dem Morgenbrot 
kam der Wind. 
Kalt wie Kirschen, 
frisch wie Novemberschnee. 
In der Kaffeedose wuchs ein neuer Tag 
der nie wieder kommen möge. 
Der Hunger schlief unaufmerksam. 
Jemand stolperte über jemanden 
in der Lampe verbrannte ein Schmetterling. 
Steine spielten dodge-ball im Garten. 
Der Nachbar telefonierte. 
Mit niemandem.

Tuesday, June 13, 2017

Pochlebstwa

Nie przyzwyczajać się do pochlebstw.
Zapisuję kredą na czole
aż śmiechem wybucha
kora drzew mijających pociąg.
Nie zmierzam donikąd.
Wygodne są fotele
i klimatyzacja
pędzę znikąd
do nikąd nadjeżdżam.
Nie przyzwyczajać się do przyklasków.
Bo przecież ile można i w końcu
się nudzi
ta, ciekawe, bardzo.
Nie odzwyczajać się.
Tworzę własną listę
od m do p-
spiralą psychotycznych
deliriów
pozytywną samowerbalizacją
głaszczę niedopieszczone potoki czołowe
płaty
zagryzam zapchaną
pamięcią
wybiórczo zastruganą.


Monday, June 12, 2017

Summer in bed

Let's spend whole summer
in bed
caught up in the moments
of a slowly disappearing day
candle lit room
so late.
measured in red wine time
and blooming magnolias.
Let's spend whole summer
in bed
making the sea jealous
and thy night envy
we don't have to sleep
memory softend air
and the wind scent reminds me of you.
Let's spend summer in bed
shredding own shadows
on our skin.